| Źródło: Fot. Facebook Post/ materiały prasowe / Radio Zet
Umierał 9 godzin w męczarniach w szpitalu, czekając na ratunek, którego nie dostał
Rodzina zmarłego Krzysztofa zarzuca personelowi bezduszność i zaniechania. O śmierci mężczyzny powiadomił prokuraturę sam szpital, który podał w zawiadomieniu, że pacjent trafił do izby przyjęć w stanie „poważnego zaniedbania”.
Zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe Marcin Stolpa powiedział w czwartek, że wszczęte w tej sprawie śledztwo dotyczy narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nim, a także nieumyślnego spowodowania jego śmierci.
Prok. Stolpa poinformował, że zawiadomienie w tej sprawie złożyli przedstawiciele szpitala. O zgonie pacjenta powiadomili śledczych następnego dnia rano. Rodzina dotychczas nie zwróciła się do prokuratury. Zawiadomienie szpitala związane było z przewiezieniem na izbę przyjęć pacjenta w stanie poważnego zaniedbania – dodał prokurator.
W ramach prowadzonego śledztwa została przeprowadzona sekcja zwłok i prokuratorzy mają już wstępną opinię dotyczącą przyczyny zgonu pacjenta. Na razie prokuratura nie udziela jednak informacji na ten temat.
Sprawę śmierci 39-letniego Krzysztofa nagłośnili w mediach społecznościowych jego bliscy. Jak relacjonowała na Facebooku szwagierka zmarłego Anna Siwecka, Krzysztof miał opuchniętą i siną nogę od kolana w dół. Został skierowany do szpitala przy ul. Zegadłowicza w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu.
Mimo to dostał kolor zielony z oczekiwaniem powyżej 4 godzin. Z nogi cały czas sączył się płyn z krwią – napisała. Według niej personel szpitala długo nie zareagował na cierpienie pacjenta i skargi najbliższych. Profesjonalną pomoc mężczyzna miał otrzymać po upływie około dziewięciu godzin, kiedy już konał.
Pierwsze zainteresowanie lekarzy to godzina około 12, kiedy mąż zawiózł szwagra na badanie drożności żył. Potem zjazd na izbę i czekanie. Długie czekanie. W tym czasie Krzysztof tracił głos, bełkotał, kiedy podniósł się z wózka, natychmiast tracił równowagę, był roztrzęsiony. Rano rozmawiał i zachowywał się normalnie. Kiedy mąż mówił o tych objawach napotkanym na izbie lekarzom, został zignorowany – napisała Anna Siwecka.
Prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego Dariusz Skłodowski powiedział, że nie chce odnosić się do pojawiających się zarzutów i wdawać się w polemikę z rozżaloną rodziną. „Zasłaniając się dobrem śledztwa, mogę powiedzieć tylko tyle, ile prokuratura. To my zawiadomiliśmy prokuraturę o zgonie i potrzebie wykonania sekcji zwłok. Prowadzimy również własne postępowanie wyjaśniające. Poczekamy z zajęciem stanowiska do momentu wyjaśnienia przez naszą komisję tego zdarzenia” – dodał prezes.
W sieci spadła na szpital ogromna krytyka, wiele osób zaczęło pisać o swoich przykrych doświadczeniach. Do naszej redakcji zaczęły się zgłaszać osoby, które również przeżyły traumę w sosnowieckim szpitalu i nie tylko.
Nasza redakcja domaga się sprawiedliwości, aby wszystkie osoby, które odpowiadają za śmierć Pana Krzysztofa poniosły konsekwencję. Będziemy dalej drążyć ten tragiczny temat.
Do tragedii odniósł się prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński. „Wiadomość o śmierci pacjenta w izbie przyjęć Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego wstrząsnęła mną dogłębnie. Człowiek, który w poszukiwaniu pomocy oddaje swoje życie w ręce specjalistów, nie może tej pomocy zostać pozbawiany. Nie ma zgody na takie traktowanie pacjentów! Nie tak w służbie zdrowia ma wyglądać opieka nad chorymi!” – napisał prezydent. Jak dodał, czeka na efekty śledztwa i wyniki wewnętrznej kontroli.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj