
Coraz dłużej czekamy do doktora

Państwowe przychodnie i szpitale są źle oceniane nie tylko przez pacjentów, lecz również przez Najwyższą Izbę Kontroli, która zbadała, ile czasu trzeba spędzić w kolejce do specjalisty.

Przedstawione tu dane pokazują tylko średni czas oczekiwania na wizytę u lekarza. Ogromne kolejki są do reumatologów i kardiologów. Do tych pierwszych kolejka to - choć w to trudno uwierzyć - sięga 10 lat.
W takiej sytuacji nie można się dziwić błyskawicznemu rozwojowi prywatnego lecznictwa, które według szacunkowych danych jest już warte ponad 46 mld. złotych i co rok rośnie o ok. 7 proc. Analitycy są zdania, że dzieje się tak m.in. dlatego, bo w Polsce rosną wynagrodzenia i maleje bezrobocie, ale przede wszystkim przyczynia się do tego fatalna kondycja publicznych przychodni i szpitali.Z abonamentów medycznych korzysta ok. 3 mln. osób, z których trzy czwarte dostało je w ramach świadczeń pracowniczych. Pracodawcy wydają na ten cel co roku ponad 3 mld. zł. Właściciele firm dla swoich pracowników wybierają coraz częściej pakiety „no limit”. Kiedy więc zdarzają się momenty spiętrzenia zachorowań, np. na grypę czy tylko zwykłych przeziębień nawet w prywatnych przychodniach są problemy z dostępem do lekarza. Bywa czasem i tak, że w ekstremalnych sytuacjach na wizytę trzeba poczekać nawet 2-3 tygodnie.
W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 2,2 lekarza. Bardzo mało chociażby wobec średniej unijnej. która wynosi 2,8 lekarza. Wielu polskich lekarzy wyjechało, a nowych nie kształcimy dostatecznie dużo. Mamy dziewięciu uczących się lekarzy na 1000 osób, podczas gdy za granicą jest to ilość o połowę większa. Wystarczy zauważyć, że angiologię, jedną z najważniejszych specjalności, bo zajmującą się leczeniem chorób naczyń, praktykuje w całej Polsce tylko 235 specjalistów.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj