| Źródło: Fot. Policja Śląska
Tragiczny długi weekend
Dzisiaj ostatni dzień długiego weekendu. Na tych parę dni wiele osób wyjechało z domów. Dziś należy spodziewać się tłoku na drogach. Powinniśmy założyć, że nie wszyscy kierowcy będą zachowywać się odpowiedzialnie i ostrożnie.
W kilku miejscach naszego województwa już doszło do tragicznych wypadków. I za każdym razem zawinił człowiek. Dziś rano dachował samochód na autostradzie A-1. Kierująca nim kobieta jechała za szybko i na łuku drogi wpadła w poślizg. Autostrada została zablokowana.
Z kolei w Chorzowie potrącony został pieszy. Samochód najechał na niego, gdy pieszy przechodził po pasach. Kierowca, zamiast zatrzymać się i ratować potrąconego przez siebie człowieka, uciekł. Policjanci szybko ustalili sprawcę wypadku. Okazał się nim mieszkaniec Świętochłowic. Ranny mężczyzna jest w ciężkim stanie.
Ale niestety, do najbardziej tragicznego zdarzenia doszło w Zagłębiu. Na skrzyżowaniu w Podwarpiu kierowca fiata pandy zlekceważył przepisy i wymusił pierwszeństwo doprowadzając do zderzenia z motocyklem, którym jechało dwoje młodych ludzi.
Do wypadku doszło w miejscu, gdzie wiele osób zawraca, by ominąć korek na drogach S-1 lub DK 86. Obowiązuje tam zakaz zawracania, miejsce jest odpowiednio oznakowane, lecz niejeden kierowca uznaje, że jego ten zakaz nie dotyczy. Wielu uważa się za mistrzów kierownicy, którym wolno wszystko za kółkiem.
Tym razem kierowca pandy nie tylko złamał zakaz zawracania, lecz również wykonując ten manewr nie sprawdził czy ktoś nie nadjeżdża. I zawracając zastawił drogę właśnie wówczas, gdy zbliżał się motocykl.
Kierowca motocykla zginął na miejscu. Jego pasażerka trafiła do szpitala. Poważne obrażenia odniósł sprawca wypadku. Jego również karetka odwiozła do szpitala.
Od piątku policja prowadzi akcję pod nazwą "Bezpieczny weekend". Jest więcej patroli na drogach przelotowach i w miastach. Ale wszyscy wiemy, że takie prewencyjne działania, choć ważne, to nie wszystko. O bezpieczeństwie nie tyle decydują mandaty, co rozwaga kierujących.
Od ubiegłego roku obowiązuje przepis, że kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość o 50 km/h, traci prawo jazdy na 3 miesiące. Straszak działał tylko przez jakiś czas. Do końca ub. r. na mocy tego przepisu zabrano prawa jazdy ok. 80 tys. kierowcom. Nie pomogło nawet nagłaśnianie tego faktu. Dziś 90 proc. kierujących przekracza dozwoloną maksymalną prędkość zarówno w mieście, jak i poza nim. Podczas ostatniego "długiego" weekendu majowego w całym kraju zginęły 54 osoby, a 738 zostało rannych. Było to znacznie więcej niż rok wcześniej, kiedy przepis o zabieraniu prawa jazdy za przekroczenie prędkości jeszcze nie obowiązywał.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj