Przynajmniej zmarł na wolności
Krystian Broll, wspaniały, ciepły człowiek, a przy tym bardzo mądry. Jako inżynier konsultował projekt modernizacji "Żylety" w Sosnowcu. Jako inspektor nadzoru budowlanego uczestniczył m.in. w budowie Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Zaangażowano go do budowy jednej z dużych fabryk motoryzacyjnych w naszym regionie. Kiedy pracował dla jeszcze innej instytucji, kazano mu zawyżać kosztorysy, by zwycięzca ogłoszonego przetargu miał z czego płacić łapówki. Broll się nie zgodził. Złożył doniesienie do prokuratury. Obiecano mu zemstę.
I rzeczywiście. Został pomówiony o to, że miał komuś grozić śmiercią. Ta sama prokuratura zarzuciła mu, że powiedział do przypadkowej osoby, "bo cię zabiję". Nie przesłuchano bezstronnych świadków, którzy słyszeli, co Broll mówił naprawdę. Na podstawie pomówienia jednej osoby posadzono go na ławie oskarżonych. Sąd go pytał, czy przyznaje się do winy. On mówił zgodnie z prawdą, że jest ofiarą spisku. Na podstawie opinii biegłej stwierdzono, że ma urojenia. Sąd nakazał policji, by Brolla zatrzymać przed jego własnym domem i zawieźć do szpitala psychiatrycznego w Rybniku.
Minęło 8 lat. Sądy ani inne instytucje państwowe nie reagowały na pisma pana Krystiana. Dopiero, gdy jego sprawę nagłośnili dziennikarze, te wstrętne, obrzydliwe "hieny", rzecznik praw obywatelskich po raz pierwszy zainteresował się jego gehenną. Zbadał dokumenty i złapał się za głowę. Do Sądu Najwyższego skierował wniosek o kasację wyroku. Sąd Najwyższy skasował wyrok, na mocy którego Broll przez 8 lat przebywał zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, jako osobnik niebezpieczny dla społeczeństwa. Następnie sąd okręgowy ponowił jego proces. Pan Krystian został uniewinniony.
Zanim do tego doszło, Krystiana Brolla przewieziono z psychiatryka w Rybniku do psychiatryka w Toszku. Tam po kilku miesiącach obserwacji uznano, że Krystian Broll jest "normalny". Niestety, dopiero tam poważnie zajęto się objawami chorobowymi Brolla. Zdiagnozowano białaczkę. Dopiero przed samym uwolnieniem, choć choroba była już zaawansowana.
Adwokat Krystiana Brolla jest pewien, że białaczkę wywołały podawane Brollowi - pod przymusem - psychotropy. Ciężko choremu Brollowi dopiero na wolności po raz pierwszy przetoczono krew. Ponieważ proces niszczenia czerwonych krwinek przebiegał coraz szybciej, Brollowi coraz częściej musiano przetaczać krew.
Pan Krystian pozwał państwo. W sytuacji ośmioletniego uwięzienia w psychiatryku i niepotrzebnego faszerowania psychotropami, odszkodowanie mu się po prostu należało. I to odszkodowanie ogromne. Pan Krystian na nie czekał. Wierzył, że dzięki niemu będzie go stać na przeszczep szpiku kostnego. Chciał żyć.
Wyroku nie doczekał. Mimo wniosków składanych przez jego adwokata, sąd wyznaczał rozprawy w odstępie kilku miesięcy. To, co powinno być zakończone na jednej rozprawie, na dwóch może, trwało i trwało. W październiku ub. roku zaalarmowaliśmy rzecznika praw obywatelskich, że Broll może nie dotrwać do wyroku.
Jest marzec. Panie Krystianie, żegnamy pana w wielkim bólu. Nie tak to powinno wyglądać.
Oto ofiara państwa
http://sosnowiec.dlawas.info/wiadomosci/oto-ofiara-panstwa/cid,8585,a
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj