| Źródło: KMP Sosnowiec
Umierał na przystanku
Po to m. in. jest numer alarmowy 112 do służb ratunkowych. A także inny numer, 997, bezpośrednio na policję. Tym razem dzwonił mieszkaniec sosnowieckiej Dańdówki. Informował, że na przystanku tramwajowym, na skrzyżowaniu na Dańdówce, leży nieprzytomny mężczyzna. Jak to często bywa, w takiej sytuacji większość z nas myśli – o, kolejny pijany. I nic się nie robi. Na szczęście ta osoba zareagowała inaczej, zadzwoniła i przekazała powyższą informację.
Prawidłowo postąpił również policjant, który odebrał telefon. Skierował na miejsce najbliższy patrol policji. A tak się szczęśliwie złożyło, że policjanci byli całkiem niedaleko. Podjechali na miejsce, podeszli do leżącego. Był przyzwoicie ubrany, nie było od niego czuć woni alkoholu, ale co gorsza nie było czuć jego tętna i oddechu. Mężczyzna umierał.
Kto wie, jaki byłby jego los, gdyby pomoc nadeszła zbyt późno. Policjanci natychmiast rozpoczęli jego reanimację. Uciski na mostek i sztuczne oddychanie. Zgodnie z przyjętą procedurą. Akcję tę prowadzili do przyjazdu ratowników medycznych. Udało się przywrócić akcję serca. Człowiek trafił do szpitala.
I tu przytoczmy apel Soni Kepper, oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu. Nie lekceważmy takiej sytuacji. Reagujmy zawsze i jak najszybciej. Tylko błyskawiczna akcja ratownicza w takiej sytuacji może człowiekowi uratować życie. Jeśli boimy się podejść, nie musimy. Korzystajmy z telefonu i tego, że numer alarmowy jest bezpłatny.
Pamiętajmy również o tym, by wzywać pomoc również do tych osób, od których czuć alkohol. Ktoś sobie wypił – ale to nie znaczy, że pochłonął eliksir nieśmiertelności. Jest już listopad. Temperatury stają się coraz niższe. Większość śmiertelnych przypadków zamarznięcia i wychłodzenia organizmu dotyczy właśnie tych osób, które przesadziły z piciem, poczuły nagłą senność i ułożyły się do snu na ławce albo na ziemi.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj