| Źródło: Fot. Wikimedia
Tajemnica śmierci posłanki
Wiemy na pewno, że była minister budownictwa zginęła od strzału z własnego rewolweru. Strzał nastąpił z przyłożenia. Broń była załadowana tzw. pociskiem niepenetrującym, który nie powinien zabić. Na nieszczęście rozwarstwił się i jedna z cząsteczek uszkodziła tętnicę.
Do tragedii doszło w kwietniu 2007 r. podczas próby zatrzymania byłej wówczas posłanki w jej własnym domu i doprowadzenia jej do prokuratury. Ta sytuacja wywołała kryzys rządowy. Następnie długi czas trwało śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Łodzi, a Sejm powołał specjalną komisję śledczą.
Do dziś funkcjonują różne hipotezy i teorie związane z tą tragedią. I tak już z pewnością pozostanie. Prokuratura zdecydowała się postawić zarzuty tylko jednej osobie, tj. oficerowi ABW, który dowodził akcją w domu Blidy. Jego proces toczył się przy drzwiach zamkniętych w Siemianowicach Śląskich. Funkcjonariusz został uniewinniony, od czego prokuratura wniosła apelację. Dziś apelacja ta została wycofana. Oznacza to, że wyrok uniewinniający jest prawomocny.
Od momentu, gdy funkcjonariusze państwa wręczyli Barbarze Blidzie postanowienie o doprowadzeniu do prokuratury, pozostawała pod ich opieką. Obowiązkiem przedstawicieli państwa było zadbać o jej bezpieczeństwo. Dbać o nie zakładając m.in., że może ona dokonać próby samobójczej. Procedury postępowania są w tym zakresie jasne.
Siemianowicki sąd miał tylko zbadać, czy funkcjonariusz posadzony na ławie oskarżonych, jest winny, czy niewinny. Ale inne instytucje powinny zbadać szersze tło tej sprawy. Takie próby podjęto. I zamiast sprawę rozwikłać, tylko ją bardziej zagmatwano.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj