| Źródło: foto wikipedia
Nie chcą śmieci
Do wspomnianych protestów doszło w listopadzie 2014 r. W ich efekcie firma SARPI wycofała się z pomysłu spalania w Dąbrowie Górniczej toksycznych odpadów, przywiezionych aż z Salwadoru. Ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że w naszym kraju mogą być palone śmieci przywożone z III Świata. Co wydawałoby się niesłychane - wszak my sami, Polski za III Świat nie uznajemy. Chlubimy się tym, że nasz kraj od 12 lat należy do Unii Europejskiej.
Oczywiście ci, którzy toksyczne odpady chcieli u nas spalić, i ci, którzy wydali na to zezwolenie przekonują, że nie było najmniejszego zagrożenia. Jesteśmy nowocześni, a nasze zakłady oczyszczania są wyposażone w najlepsze filtry.
Teraz okazuje się, że sprawa zanieczyszczeń nie kończy się na śmieciach z Salwadoru. Stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce wykryło na terenie dzielnicy 15 dzikich wysypisk. Na niektórych leży po kilkadziesiąt ton odpadów. To jak to jest z tą ekologią? Ludzie i przyroda są odpowiednio chronieni, czy nie?
Działacze stowarzyszenia skierowali petycję do ministra środowiska Jana Szyszki. Piszą w niej, że w okolicy działa kilkadziesiąt zakładów o dużej emisji zanieczyszczeń. Powołują się na badania przeprowadzone przez Wydział Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego: "Badania pokazują, że na tym terenie nie powinno się żyć i mieszkać".
Poprzedni rząd zobowiązał się do zrealizowania programu całościowych badań środowiska w dzielnicy Strzemieszyce. Obecny rząd z tego zobowiązania się wycofał. Tak mieszkańców poinformował wiceminister Marek Tombarkiewicz. Toteż ludzie z Dąbrowy Górniczej myślą, że padli ofiarą polityki na szczeblu centralnym i animozji pomiędzy koalicją, poprzednio rządzącą krajem, a partią, rządzącą obecnie. Stąd ta petycja do ministra. Ciekawe, co im odpowie.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj